Tekst godny pątnika…
Ten tekst chodził za mną niczym tykająca bomba. Pisać nie pisać? Popełnić to macierzyńskie samobójstwo czy pominąć milczeniem, nie powodując obniżenia demografii narodowej, która podobnież i tak jest kiepska (czyżby bezdzietni wyczuwali co w trawie piszczy? ). Jednak napiszę, będzie to jedyny akt egoizmu, na który obecnie stać moje matczyne serce. Może uchroni to moje małżeństwo przed zrzędzącą katastrofą a i mnie oszczędzi od choć jednej zmarszczki. Otóż moi drodzy czytelnicy…
… jestem potwornie zmęczona.
Oczywiście wiedziałam, że tak będzie, dwoje dzieci to nie jedno. Szczególnie, że jedno postanowiło całe dnie wisieć przy cycku, a drugie w ramach odwetu przy nodze. Każde z nich próbuje udowodnić, że jest ważniejsze od tego drugiego, że potrzebuje więcej uwagi, troski, miłości itp. Biedny Mąż sam poszedł w odstawkę i postanowił się nie narzucać ze swoimi potrzebami, podejrzewając chyba, że trzeci osobnik spowoduje u mnie implozję. Choć skoro przeżyłam dwa porody siłami natury, nie tak łatwo mnie złamać ( tak myślę – niech żyje potęga podświadomości.)
Swoją drogą kto to wymyślił. Najpierw trzy miesiące wymiotowania i przysypiania by potem toczyć się niczym kula a grację zamienić na chód kaczki. Poród przemilczę, bo kto to przeżył wie, kto nie, nie będę zniechęcać. Oczywiście dostajemy w nagrodę najpiękniejszy prezent na świecie – piękne, pachnące miłością dzieciątko, które wynagradza wszystkie bezsenne noce ( w ciągu 6 miesięcy przespałam całą noc może z 3 razy) trudne początkowo karmienie piersią i codzienną pielęgnację, która dziwnym trafem trwa cały dzień. Jesteś niebywałym szczęściarzem, jak Twoje dzieciaczki są zdrowe, gdy coś zaczyna im dolegać wtedy zaczynają się schody. Wtedy macierzyństwo robi się bardzo samotną wyprawą. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że jesteś za kogoś odpowiedzialny, że Twoje decyzje generują pewne sytuacje. Że czasem nie ma dobrych posunięć, że są mniej lub bardziej dobre. Że musisz odwiedzić grono specjalistów i zadecydować z którym się bardziej zgadzasz a z którym mniej. Bo czasem nie ma jednej diagnozy i jednej decyzji. A mówi Ci to TYLKO mama alergika, a co z poważniejszymi chorobami? Jak wtedy sobie radzić? Nie wiem…
Gdy decydujemy się na dziecko nawet nie podejrzewamy, że musimy być odważni, silni, wytrzymali fizycznie, cierpliwi a także pokorni. Od dawna wmawiają nam, że dziecko potrzebuje przede wszystkim miłości, która zazwyczaj spływa na nas naturalnie. Tylko miłości? Dlaczego nikt nie wspomina o tym, że w tej miłości zawiera się cały wszechświat cech, które musimy w sobie rozwinąć by być dobrym rodzicem. Ja rozwinęłam w sobie niektóre cechy tak bardzo, że zapomniałam co to zdrowy egoizm ( i tu kłaniam się większości Mam, bo podejrzewam, że doskonale wiedzą o co chodzi). Dziwicie się drogie znajome, że matki gadają tylko o kupkach, zupkach, kolkach itd.? Tak gadamy… dlaczego? Bo zazwyczaj w pierwszych miesiącach życia dziecka nie masz czasu na inne aktywności, oprócz tych związanych z niemowlęciem ( no chyba, że jesteś szczęściarą i masz zakochaną we wnuku babcię, która ma dużo czasu, lub Męża, który również ma mnóstwo wolnego czasu.) Zazwyczaj jednak opieka nad maleństwem spada tylko na Ciebie, dodając do tego drugiego berbecia, który jest starszy i więcej rozumie i na 100% się buntuje będąc w nowej rzeczywistości katastrofa gotowa. Na jakiś czas przestajesz istnieć jako kobieta, osoba społeczna, aktywna zawodowo babeczka… Na szczęście powtarzam : na jakiś czas, bo później wszystko wraca do normy. Wiem to i dzięki temu czuję się lepiej niż po pierwszej ciąży. Kocham swoje dzieci nad życie, to moje największe skarby, a decyzję o byciu Mamą uważam za jak najbardziej trafną. Ale marzę także o zdrowym egoizmie, o spokojnie zjedzonym śniadaniu, o samotnych zakupach, podczas których nie będę nerwowo patrzeć na telefon i odrobinie czasu tylko dla siebie. Choć prawda jest taka, że jestem już uzależniona od swoich dzieciaczków. Wstyd się przyznać (a może wręcz przeciwnie), ale tęsknię za Weroniką jak jest na weekend u Dziadków i dzwonię do nich co dwie godziny z pytaniem co Mała robi. Jak Maksiu zaśnie to z radością ogarniam cały dom i czekam jak spojrzy na mnie swoimi radosnymi oczkami.
Mój Mąż stwierdził, że to tekst godny pątnika i wychodzi z niego jaka jestem nieszczęśliwa…. Broń Boże kochani…. ja po prostu potrzebuje ujścia emocji, a blog jest do tego idealnym miejscem, bo tylko moim. Reszta gra tu role drugoplanowe, a ja udręczona Matka Polka, która zazwyczaj dba o siebie w domu na samym końcu jest tu wreszcie bohaterem, który dumnie odsłania swoje uczucia…