Zostały niecałe 2 miesiące do końca roku i powoli każdy z nas przymierza się do robienia podsumowań i sporządzania list w stylu „co zrobię do końca roku”. Postanowiłam podejść do tematu kreatywnie i wymyśliłam 5 „rzeczy”, których pozbędę się do końca 2018 roku. Zrobię to po to, by ulepszyć swoje życie. I nie chodzi tu tylko o rzeczy do wyrzucenia, ale także o nawyki i emocje, które zaczęły mi ciążyć.
Myślę, że czas zrobić rachunek sumienia i zastanowić się, czego w swoim życiu nie chcemy, bo to, czego chcemy, zazwyczaj wiemy bez zastanowienia. Tym bardziej że pozbycie się rzeczy, które nas meczą, uwolnią zasoby wewnętrznej energii, która była dotąd marnowana.
Zastanawiałam się, czego ja tak naprawdę nie chce, czego nie potrzebuje, co mnie najbardziej drażni na co dzień. Odpowiedź nasunęła się sama. Mam za dużo rzeczy, przez co marnuje naprawdę dużo czasu na sprzątanie, przekładanie z miejsca na miejsce, ogarnianie domowej przestrzeni.
Pierwsze, co zrobiłam, to zajrzałam do szafy i bez skrupułów wyrzuciłam wszystkie ubrania, które są poplamione i uszkodzone. Czasem trzymamy takie ciuchy, bo mają wartość sentymentalną, albo są to tak zwane rzeczy do chodzenia „po domu”. Ubrania, w których dawno nie chodzę, wystawiłam na sprzedaż. Uwierzcie mi, zrobiło się więcej miejsca. To samo zrobiłam z zabawkami dzieci i bibelotami kupionymi w chwili uniesienia. Bardzo dużo czasu zajęło mi ogarnianie papierów i dokumentów, ale warto było. Pozbyłam się starej pościeli, obrusów, a także zrobiłam porządek w kosmetykach i przyprawach!
Teraz raz w miesiącu robię akcję „sprzątanie – wyrzucanie” i mam o wiele mniej porządkowania na co dzień.
To jest jeden z ważniejszych punktów na mojej liście. Nie oszukujmy się, im jestem starsza, tym mam mniej mocy, muszę się w miarę wysypiać i dobrze odżywiać. Po poście Dąbrowskiej przekonałam się, co to znaczy czuć się naprawdę dobrze, lekko i bez męczących dolegliwości. Byłam nie tylko bardziej kreatywna i skoncentrowana, ale przede wszystkim miałam lepszy nastrój. Chciałbym zrobić rozszerzone testy na nietolerancję pokarmową i wykluczyć produkty, które mi szkodzą. To na początek.
Do tego do minimum ograniczę słodycze i słone przekąski. Kawę będę pić na zmianę z herbatkami ziołowymi i będę pić tylko wytrawne wino, jeżeli chodzi o alkohol. Dla zdrowia też ograniczę swoją obecność w social mediach i nie będę sięgać po telefon na godzinę przed snem i godzinę po obudzeniu.
Oj przyznam, że mam z tym ciągle problem i jak się okazuje nie tylko ja. W czasach instagrama i przeliczaniu wartości człowieka na lajki i obserwujących musimy myśleć trzeźwo, rozsądnie i tego samego uczyć nasze dzieci. Na szczęście dużo i głośno mówi się o prawdziwym życiu #instamam i #instalaleczek. Oczywiście instagram tylko podsyca zazdrość i porównywanie się, ale nie oszukujmy się ten problem jest stary jak świat, a porównywanie zaczyna się w wieku dziecięcym. Któż nie pamięta słów rodziców: „zobacz Amelka dostaje piątki a Ty?”, „Marcin to taki grzeczny, jest a Ty znów robisz problemy!”. Ja zawsze jak mnie łapie ambicja czy wygodnictwo staram się zamienić zazdrość czy porównywanie się do innych w motywacje. Bo skoro ktoś mógł wstać o 5 rano i ćwiczyć by mieć piękne ciało to ja też mogę. Wszystko jest kwestią decyzji.
Zresztą mam dla Was wspaniały cytat Jacka Walkiewicza z książki „Rozmyślnik” odnośnie porównywania się z innymi:
„Ludzie są różni”- powiedział mi kiedyś kolega. Każdy z nas ma swoją własną ścieżkę, którą idzie przez życie. Warto być sobą, a nie podróbką kogoś innego. Kiedy się porównujemy wpadamy w pułapkę niedoskonałości. Inni wydają się idealni. Mają więcej szczęścia, więcej pieniędzy, są piękniejsi i tak dalej. Jednak Ci inni, często myślą dokładnie tak samo o innych ”innych”. Kiedy się z kimś porównujesz wpadasz w pułapkę. Jeśli pokonasz swoje ograniczenia, nikt nie stanie Ci na drodze. Klucz do samoakceptacji jest w Tobie, a nie w spojrzeniach innych ludzi. Uwierz mi. Nic Ci nie brakuje do tego, aby być szczęśliwym, bo szczęście zaczyna się od akceptacji, tego, co masz.”
Nie wiem jak Wy, ale ja do pewnego czasu cierpiałam na przewlekłe poczucie winy. Ciągle miałam do siebie pretensje, ze nie wyrabiam. Żonglując obowiązkami, chodziłam sfrustrowana, bo miałam wielkie ambicje, a czasu ciągle brakowało. Postanowiłam nie katować się ciągłym poczuciem winy i zwolniłam. Gdy to zrobiłam, nagle zaczęło się wszystko układać, a ja zaczęłam tworzyć realne listy zadań i więcej odpoczywam. Wyspana, jestem w stanie zrobić o wiele więcej i szybciej niż wtedy, gdy zarywałam noc.
Mam już tyle lat i doświadczeń na koncie, a ciągle jestem naiwna i ufam ludziom. Chociażby fakty biły mnie po twarzy, pozostaje głucha na ostrzeżenia, aż mocno dostaje po dupie. I co wtedy? Zamiast powiedzieć, że jest mi przykro, milczę i znajomość nadal trwa. Postanowiłam, że już tak nie będzie. Bo okazuje się, że najlepszą receptą na takie sytuacje jest szczerość. Jeśli ci coś przeszkadza, to sprawdź, czy możesz coś z tym zrobić. A jak już nie możesz, bo wszystko zrobiłeś, to daj sobie spokój, bo czasami trzeba odpuszczać. A ja, zamiast tego, tkwię w trudnej sytuacji, z której nie mogę wyjść. Ludzie toksyczni, tacy, którzy ciągle narzekają na rzeczywistość, którzy Cię dołują, zaniżają Twoją wartość, którzy oszukują i kłamią nie są warci Twojej i mojej uwagi. Uwierz mi odcięcie się od nich, doda Ci więcej energii niż wszystkie 4 punkty powyżej!
Stylizacja:
Sukienka: łup z lumpeksu
Torebka: Primamoda
Buty: Badura
Sweterek: Zara
Kolczyki: Be My Lilou
Pierścionki: Mango
Fotografie: Ada Masłowska