To już miesiąc…
Cały dzień zbierałam się by zacząć pisać tego posta… ale albo byłam “maszyną do karmienia” ( jestem nią 24h na dobę), albo gdy mały przysnął w ciągu godziny wstawiłam pranie, zrobiłam obiad, próbowałam – to jest dobre słowo- ogarnąć mieszkanie i co najważniejsze ogarnąć siebie. Kochani miesiąc temu po raz drugi zostałam mamą i oprócz podwójnej dawki miłości dostałam cały zasób nowych obowiązków.
Minął miesiąc więc mogę sobie pozwolić na małe podsumowanie… jak to jest znowu być mamą noworodka… mimo iż myślałam, że to drugie dziecko, więc będę mniej panikować, to niekoniecznie moje przeczucia się sprawdziły. O ile byłam spokojna całą ciążę, to pierwsze dni z maluszkiem były wyzwaniem. O ile kwestie pielęgnacyjne nie sprawiały mi żadnego problemu, postawiłam sobie wyzwanie : karmić piersią. Z pierwszą córką poległam w tej dziedzinie, dlatego bardzo chciałam, żeby tym razem się udało. Nie było łatwo, ale po milionach przeczytanych artykułów w internecie, godzinach spędzonych na telefonie z przyjaciółkami – mamami karmiącymi jakoś zaczęło nam z Maksiem iść. Jakie to dziwne, że najbardziej naturalna rzecz jaką jest karmienie piersią jest tak cholernie trudne. Oczywiście są szczęściary, które przyłożą i już wszystko idzie… u mnie potrzeba było czasu, cierpliwości, tony wsparcia i pracy. Zobaczmy jak pójdzie dalej. Trzymajcie kciuki…
Nie obyło się oczywiście bez delikatnego “baby bluesa” – płaczu, poczucia zagubienia, niezrozumiałego smutku i strachu o malucha. Pamiętam jak pisałam w ciąży, że cieszę się z każdej szczęśliwej chwili, bo doskonale wiedziałam co będzie po porodzie – moje hormony dały mi w kość i potrafiłam wybuchać płaczem zupełnie bez powodu. Dobrze, że miałam wsparcie ze strony Męża i rodziny. Tak to już jest, gdy aktywną kobietę nagle zamknie się w czterech ścianach i postawi się przed nią arcyważne zadanie : wykarmić malucha 🙂 Zawsze zastanawiało mnie jak to możliwe, że gwiazdy i celebrytki tak szybko odzyskują formę i wracają po krótkim czasie na ścianki opisując macierzyństwo jako ” słodycz i tęczę”. Ja po domu snułam się niewyspana ( po 3 nocnych karmieniach), przez pierwsze 3 tygodnie ciągle w piżamie, unikając lustra – te podkrążone oczy i blada twarz sprawiały, że czułam się jeszcze gorzej niż w rzeczywistości. Nie mówiąc już, że nie mieszczę się w stare ciuchy i muszę schudnąć przynajmniej 5 kg by się w nie zmieścić a 10 by uznać siebie za ” w miarę dobrze wyglądającą kobietę”. Pytam kiedy te gwiazdy mają czas na fitness jak ja miałam dylemat gdy mały zasnął – ogarnąć siebie? mieszkanie? czy się zdrzemnąć?
To już miesiąc…
Nagrodą za te milion obowiązków jest Maks. Niesamowicie grzeczny : je, spi i robi kupki. To niebywała nagroda za nieustająco wymagającej uwagi siostry, która miała problemy z usypianiem. Naprawdę trafił mi się Aniołek i nie mogę być bardziej szczęśliwa ( no może mógłby spać dłużej w nocy niż 3 godziny : ) ) ale wszystko przyjdzie z czasem. Gdy widzę Weronikę przytulającą się do brata, dającą mu buziaczki – serce mi rośnie. To jest najpiękniejszy widok na świecie… Czuję się spełnioną kobietą, choć przeliczam kiedy będę miała czas by wyjść z Mężem na randkę, iść do fryzjera czy napisać więcej niż jeden post tygodniowo….
Ale przecież dopiero minął miesiąc….