Run, run away….
Często zdarza mi się ucieczka od zgiełku miasta i codziennych problemów i trosk. Uciekam do domu rodzinnego, do ukochanej przeze mnie od lat przestrzeni, do drzew, które rosły razem ze mną i do uśmiechniętych oczu rodziców – wiem, że najlepszym prezentem dla nich jest moja obecność. Po zjedzeniu tony kanapek z pomidorem ( jak wiecie moja mama jest mistrzynią !!!) wybieram się na długi spacer do lasu. Tam najlepiej mi się myśli, planuje i marzy…. spacer wśród drzew, śpiew ptaków i niesamowity aromat sosen sprawiają, że czuję się w zupełnie innej rzeczywistości i chłonę “tu i teraz” sto razy bardziej intensywniej niż na codzień. To miejsce to moja odskocznia, to moje sanktuarium. Siadam na trawie, patrzę w kołyszące korony drzew i czuję siebie….marzę i czuję głęboką wdzięczność, że choćby się waliło i paliło, to zawsze mogę tu wrócić i poukładać w głowie wszystkie sprawy. A Wy macie takie miejsce?
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….
Run, run away….