Jak pozostać aktywnym, siedząc w domu? To pytanie które nurtowało mnie przez jakiś czas, ponieważ wszelka moja aktywność fizyczna zazwyczaj odbywała się poza domem. Chodziłam na trening obwodowy, pole dance, jeździłam na rowerze lub uprawiałam wałęsanie się bez celu z dzieciakami. Parę razy na macierzyńskim włączyłam sobie Chodakowską i to by było na tyle.O wiele łatwiej było mi się zmotywować w fitness klubie lub na świeżym powietrzu.
Gdy rozpoczęła się kwarantanna porzuciłam wszelką aktywność fizyczną, no może poza sprzątaniem. Nic mi się nie chciało, a nerwy sięgnęły zenitu. Gdy z nerwów nie mogłam zasnąć i zaczęłam dostrzegać ciążące mi kilogramy ( podczas zimy przybyło mi tu i ówdzie ) stwierdziłam, że muszę się porządnie ruszyć. Nic mi nie pomoże, tylko systematyczna i zorganizowana aktywność w domu.
Niestety jak nie pilnuje diety mam tendencje do szybkiego tycia, mam wrażenie, ze patrząc na jedzenie tyje. Jak tylko wprowadzę do diety gluten i laktozę, puchnę w oczach. Niestety nie odziedziczyłam genów po tacie,który jest mega szczupły, a robiąc mu zakupy na kwarantannę, zażyczył sobie 5 dżemów, 3 bochenki wiejskiego chleba i 6 czekolad gorzkich. Także pierwszym powodem, lecz nie najważniejszym było odrobinę schudnąć.
Po drugie jak nie ćwiczę łapię doła. Wyłącza mi się wtedy tryb wojownika a załącza tryb ciepłe kluchy. Jak ćwiczę poprawia mi się samoocena, mam lepszy humor i zdecydowanie więcej energii. Poza tym mam godzinkę tylko wyłącznie dla siebie. Wtedy tylko sobie poświęcam czas i czuję, że moje ciało, jest moje. Przyznaj się czy na co dzień o nim myślisz? Pewnie wtedy gdy Cie coś zaboli, albo nie mieścisz się w ciuchy. Gdy ćwiczę jestem bardziej świadoma swojego ciała i możliwości.
Chyba nie ma osoby, która by nie słyszała o tym treningu. “BEZINWAZYJNY SKALPEL to jeden z najskuteczniejszych sposobów na utrzymanie dobrej kondycji i wymarzonej sylwetki. Wymodelujesz, wysmuklisz, uelastycznisz i wzmocnisz swoje mięśnie, nie rozbudowując ich przy tym nadmiernie.” – mówi na początku treningu Ewa i ma rację. Na początku jest ciężko, choć nie są to ćwiczenia szybkie czy siłowe, ale bardzo angażujące nasze ciało do pracy. Mam parę ćwiczeń przy których oblewają mnie siódme poty, chociaż nie skaczę. “Po kilku tygodniach systematycznych ćwiczeń pojawią się pierwsze efekty. Ciało zacznie się zmieniać, poprawi się jego postawa, koordynacja ruchowa, ale także koncentracja. Będziesz bardziej uważna na zmiany zachodzące w twoim ciele i psychice.” – ja już po 10 treningu widzę różnice. Ciało mam napięte i wyprostowane i czuję się o wiele silniejsza.
Miałam kilka podejść do jogi. Dawno temu w czasach gdy nie było YouTube ( tak jestem tak stara) uczyłam się na wakacjach jogi z książki. Razem z siostrą czytałyśmy o asanach i próbowałyśmy je same wykonywać. Przygoda trwała 2 miesiące i się skończyła ja wróciłam na studia. Kilka razy byłam też na ćwiczeniach w fitness klubach ale poddawałam się, bo czegoś mi w tych ćwiczeniach brakowało. Jak ćwiczenia były czysto techniczne brakowało mi pierwiastka duchowego, natomiast jak joga opierała się tylko na medytacji i nie czułam zmęczenia, brakowało mi endorfin tuż po treningu.
W prawie każdej swojej liście “to do” widnieje punkt – zacznij ćwiczyć jogę. Udało mi się to na kwarantannie, dzięki poleceniu Olki Kazimierczyk. To na jej instagramie usłyszałam o 30 dniowym wyzwaniu – 30 Days of Yoga With Adriene, które jest dostępne na YouTube.
I powiem Wam, że jest to najpiękniejsze co mnie spotkało na ej przymusowej izolacji. No wpadłam po uszy! Nie tylko ćwiczę dbając ciało, ale także te ćwiczenia mają niesamowicie duży pierwiastek duchowy. Adriene ma kojący głos i pozytywną, spokojną aurę. Sposób w jaki opowiada o jodze, oddychaniu, medytacji i o nas samych jest pięknym przeżyciem. Czekam na każdą lekcję z utęsknieniem. Nie martwcie się, jeżeli chcecie zacząć,a boicie się,że nie podołacie. Ćwiczenia są dość łatwe,ale angażujące i z każdym kolejnym treningiem czuje jak budzi się moje ciało i moja świadomość. Czuję, że poświęcając czas na jogę, robię coś tylko dla siebie. Bardzo Wam polecam!
Żyjemy w takich czasach, że mamy wszystko podane na tacy. Jak wpiszesz trening w wyszukiwarce aplikacji na telefon, znajdziesz masę treningów i wyzwań. Każdego miesiąca możesz instalować inna, jak nudzą Cie szybko treningi. Ja obecnie mam ściągnięte 2 aplikacje, z których codziennie ćwiczę – szpagat w 30 dni, bo chcę rozciągnąć moje ciało i deska czyli plank, bo chcę moje ciało wzmocnić. Już to 30 minut dziennie – 15 na szpagat i 15 na deskę, wykonywane solidnie mega poprawią Twoją kondycję.
Jestem mega spięta i pozamykana. Jak chodziłam na pole dance, nie brakowało mi siły, ale bardzo przeszkadzało mi to, że jestem nierozciągnięta. Aplikacja Szpagat to seria ćwiczeń rozciągających, które pomogą Ci wykonać klasyczny szpagat w 30 dni. Jestem pewna, że mnie w 30 dni się nie uda, ale dobrze się porozciągam.
Masz 3 opcje do wyboru: trening dla początkujących, średniozaawansowanych i zaawansowanych, czyli w sumie 90 dni treningów. Ćwiczenia są dokładnie pokazane, aplikacja prowadzi nas krok po kroku i mierzy czas. A dodatkowo jest darmowa.
Dokładnie tak samo jest z aplikacją deski. Deska czy znany wszystkim plank ma na celu zaangażować wiele partii mięśniowych: mięśnie brzucha, pleców, ramion oraz nóg. A co ważne przynosi szybkie i niesamowite efekty wizualne i daje Ci poczucie siły. Prawidłowo wykonana wzmacnia mięśnie tułowia i mięśnie głębokie, co jest ważne, jeżeli cierpisz na bóle pleców i masz siedzący tryb życia.