Pole dance po 30-stce? Czy to możliwe?
Nigdy nie byłam silna, ani wysportowana. Aktywność fizyczna i sport nie były dla mnie priorytetem. Wystarczył rower, spacery i fitness raz na jakiś czas. Za to kochałam tańczyć i nie odmawiałam sobie pląsów na parkiecie. I tak było przez długi, długi czas. Owszem chodziłam na spinbike, taniec brzucha ale to była bardziej rozrywka niż poważna praca nad formą i sylwetką. Dopiero po 30-stce i 2 ciążach zauważyłam, że muszę się zacząć ruszać bo brak ćwiczeń źle działa nie tylko na moją sylwetkę, ale też na nastrój.
Zaczęłam szukać aktywności, która zatrzyma moje zainteresowanie na dłużej niż 2 miesiące. Zazdrościłam osobom, które aż rwały się na treningi, z przyjemnością kupowały stroje do ćwiczeń i pobijały kolejne rekordy na endomodo. Też pragnęłam być tak zmotywowana jak Rocky na swoich treningach. Wyobrażałam sobie, że i ja w pocie czoła walczę o fajną i co najważniejsze zdrową sylwetkę. Nie podejrzewałam, że to pole dance stanie się dla mnie takim motywatorem.
Gdy pierwszy raz zobaczyłam jak Marta Janda tańczy na rurce nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Ileż siły musi mieć ta drobna kobieta by wykonywać tak szalone akrobacje. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Też zapragnęłam spróbować, choć wiedziałam, że kompletnie nie mam kondycji.
Na pierwsze zajęcia do My Way PDS poszłam z siostrą i przyjaciółką. Zajęcia wymagały dużo siły, szczególnie w rękach. Pamiętam, że po nich nie byłam w stanie zawiązać sobie sandałów, a w nocy musiałam brać leki przeciwbólowe tak bolały mnie ramiona. Zrezygnowałam z zajęć i wróciłam do nich po długiej przerwie w tym roku. Któregoś dna napisałam do Marty, że chciałabym przeprowadzić z nią wywiad na bloga i od słowa do słowa umówiłyśmy się na zajęcia indywidualne. Postanowiłam spróbować jeszcze raz, tym razem w pełni skupiona i pod czujnym okiem instruktora.
Pierwsze zajęcia skupiały się głównie na rozciąganiu i sprawdzeniu ile mam siły. Marta wypytała mnie ile ćwiczę, jaka jest moja kondycja. Opowiedziałam jej, że bardzo męczą mnie bóle karku, drętwienie rąk co jest głównie spowodowane pracą przy komputerze. Wspomniałam też o moim pierwszym zetknięciu z rurką i jej bolesnymi konsekwencjami. Dlatego pierwsze 3 zajęcia to było głównie rozciąganie i próbowanie podstawowych figur. Przyznam się, że nie było łatwo, pot ze mnie spływał, czułam ból rąk. Na drugi dzień męczyły zakwasy, ale nie były tak okropne jak po pamiętnych zajęciach. Na czwartych zajęciach poczułam siłę i to nie tylko tak zwaną siłę w rękach i nogach. Poczułam siłę wewnętrzną i odwagę, bo do nowych figur podchodziłam z radością i ciekawością, a nie niedowierzaniem jak wcześniej. Przestałam się bać spróbować i byłam z siebie bardzo dumna.
Indywidualna praca z instruktorem ma dwa bardzo ważne aspekty. Po pierwsze uwaga instruktora skupiona jest tylko na Tobie i od razu weryfikuje Twoje błędy. Czasem złe ustawienie stopy, niepoprawne ustawienie palców na dłoni może bardzo utrudnić wykonanie figury. Te techniczne smaczki są w pole dance na każdym kroku. Instruktor także widzi ile masz siły i wie kiedy Cię zmotywować, a kiedy powinnaś odpocząć. Dlatego Marta na początku więcej czasu poświęciła na rozciąganie. Dzięki temu stopniowo nabierałam siły, a zakwasy były do zaakceptowania. Jakbym znów chciała przećwiczyć pełną godzinę, wspinając się na rurkę, pewnie bym zrezygnowała jak za pierwszym razem.
Druga sprawa to nieporównywanie się do innych uczestniczek i pełne skupienie na sobie. Powiedzmy sobie szczerze, mam 36 lat i pewnie jestem najstarszą osobą w swojej grupie. Nie mam takiej łatwości we wspinaniu się, podnoszeniu, bo i kondycja średnia. Będąc na grupowych zajęciach wzrok cały czas ucieka na inne uczestniczki. Jedna się szybciej uczy, druga jest silniejsza, a trzecia jeszcze coś innego robi lepiej. Gdy ćwiczysz indywidualnie skupiasz się tylko na sobie i na tym co potrafi Twoje ciało. Jesteś Ty i rurka.
Przez kolejne cztery zajęcia uczyłyśmy się bardziej skomplikowanych figur, a ja za każdym razem odkrywałam siłę swojego ciała. Zrozumiałam ile znaczy konsekwencja i zaufanie do trenera. Wiem też ile sport daje motywacji i rozumiem o co chodziło Ani Lewandowskiej, gdy mówiła, że to sport nauczył ją dyscypliny, zaangażowania w to co robi i nie poddawania się. Naprawdę fajnie stawiać sobie wyzwania i zawieszać poprzeczkę coraz wyżej.
Po 8 indywidualnych zajęciach z Martą czułam się na tyle silna i zmotywowana, ze zapisałam się na zajęcia grupowe. Ćwiczę dalej i ciągle odkrywam drzemiące we mnie pokłady siły. Ciągle sapię, pot się leje niczym w saunie a ja podnoszę się na rurce z gracją słonia. Ale nie poddaje się, nabijam sobie siniaki i ćwiczę dalej. Pole dance daje mi niesamowitą satysfakcje.
Sienkiewicza 36,
25-507 Kielce
tel.: 536-288-043