50 odcieni macierzyństwa….
Jest taka scena w filmie „Sex w wielkim mieście 2” gdzie byłe singielki, a obecnie żony i matki Miranda i Charlotte opowiadają sobie o trudach macierzyństwa, siedząc w barze, podczas urlopu w luksusowym hotelu w Abu Dahabi. Wznoszą toast za wszystkie żony i matki, po czym dodają, że współczują kobietom, które tak jak Charlotte siedzą w domu wychowując dzieci, ale nie mają wsparcia niani i gosposi…
Piją toast za mnie i za większość Polek !
Nigdy nie pragnęłam być idealna. To się zmieniło jak zostałam Mamą, wtedy wymagania wobec siebie wzrosły ponad przeciętność. Gdy pojawił się Maksiu, poprzeczka się podniosła. Chciałam udowodnić sobie i innym, że mogę i potrafię. Mogę urodzić naturalnie, karmić piersią, trzymać restrykcyjną dietę dla alergików i chudnąć przy okazji, mogę być perfekcyjną panią domu, prać i prasować, gotować pyszne dania, które smakują nie tylko Mężowi ale i dziecku. Mogę mieć ładnie urządzony i wysprzątany dom, który będzie pachniał nie tylko szarlotką, ale także świeżo wypastowaną podłogą. Dam radę być matką silną i nie histeryczną, gdy pojawią się kłopoty z alergią syna, przeczytam wszystkie pozycje dotyczące atopowego zapalenia skóry, wyszukam najlepszych lekarzy, wypróbuję tysiąc mazideł i leków i nie będę chodzić jak zombie bo syn ciągle się budzi drapiąc niemiłosiernie. Wytrzymam, najwyżej sobie trochę popłaczę jak nikt nie widzi, ale wytrzymam. Na forum atopowym jest tysiące matek, które wyrywają sobie włosy z głowy by pomóc swym pociechom. Ja też szukam pomocy. Dobrze, że chociaż włosy mam gęste…
Mam 34 lata i lata świetności, troszkę mam za sobą, chociaż wszyscy wokół trąbią, że to zależy tylko ode mnie. Pewnie mają rację. Wiec po całym dniu sprzątania, opieki nad maluchami, lecę na fitness zahaczam o solarium, nie żałuję sobie i raz na jakiś czas kupię sobie ładny ciuch. Ale ciągle to mało, brzuch nie wygląda tak apetycznie jak przed dwoma ciążami, gdzieniegdzie widzę paseczki miłości, czyli znienawidzone przez kobiety rozstępy. Widzę, ale udaję, że nie widzę… wmawiam sobie, że je akceptuje. Patrzę na piękne młode kobiety, które mają czas by o siebie zadbać, fitness, kosmetyczka fryzjer a co ważniejsze sen i czas dla siebie. To chyba najlepsze lekarstwo na moją frustrację. Ale przecież jestem zajebista, moje ciało dwa razy wyczyniało cuda, rosło, powiększało się, stworzyło dwa najpiękniejsze stworzenia na świecie: moje dzieci. To one przytulają się do mojego miękkiego ciała i czują ciepło, matczyną, bezinteresowną miłość, która nie ma miary. Gładzą rączkami moją zmęczoną twarz i patrzą na mnie jak na ósmy cud świata. Jestem dla nich jedyna, niepowtarzalna i niezastąpiona. To co, że pojawiły się pierwsze zmarszczki, że sukienka ubrudzona papką, a włosy potrzebują solidnego czesania. Dla nich jestem piękna…. Więc czemu nie dla siebie? Wystarczy spojrzeć na magazyny dla kobiet, portale internetowe z krzyczącymi nagłówkami: 3 tygodnie po porodzie wróciła do formy, nie tylko jest mamą ale spełnioną bizneswoman, ma wszystko: męża, dzieci, figurę, karierę i boską garderobę. Niestety, ale kobieta kobiecie kobietą… czyli same zgotowałyśmy sobie ten los wymagając od siebie wszystkiego, choć czasu i siły masz na połowę. Mówią, że to od mężczyzn teraz wymaga się wszystkiego…. A my mamy być zadbane, uśmiechnięte, mamy mieć wysprzątany dom, zadowolone dzieci, kwitnące kariery i być zawsze gotowe na seks. Tylko tyle…
Do tego My kobiety, uwielbiamy się katować, ciągle zadręczać i czcić poczucie winy, które poznałam dopiero wtedy jak zostałam Mamą. Wszyscy pytają kiedy wrócę do pracy, czemu tak mało postów na blogu, a ja mówię z poczuciem winy : bo nie mam czasu, bo ciężko mi znaleźć godzinę czasu na manicure a co dopiero czas na napisanie pięknego wartościowego posta. Więc nie pisze, nie chce Wam zabierać czasu na bzdety. Jak już coś napisać to z serca, a nie z przymusu. Niestety moje poczucie wartości spada z każdym zaniechanym postem, z każdym niepomalowanym paznokciem, z każdą nieprzespaną godziną snu. Ja potrzebuje być sobą, a kim u licha jestem? Myślę, że każda z nas stając się mamą musi przedefiniować się na nowo. Bo przecież wszystko się zmieniło i nigdy nie będzie tak jak wcześniej. Pomimo zmęczenia śmiem twierdzić, że teraz jest lepiej, pełniej, weselej… jedyne co musimy zrobić to wyłączyć to poczucie winy, pozwolić sobie na oddech lub po prostu wieczór z koleżankami. I żeby mieć czas poczuć się sobą trzeba mieć mądrego partnera ( tu mam szczęście).
U mnie jest to trudniejsze zadanie. Odkąd pamiętam, czułam się: niewystarczająco dobra. Pomimo ambicji i ciężkiej pracy, zawsze lubiłam się ściągać w dół, dowalić sobie bo coś robię gorzej, wolniej, jestem brzydsza lub leniwa. Zawsze czułam w sobie taką potrzebę by sobie coś udowodnić, ale nigdy nie byłam z siebie na tyle zadowolona by się w duchu pochwalić. Macierzyństwo nauczyło mnie, że nie warto marnować życia ścigając się z innymi, trzeba się ścigać ze sobą, ale mądrze, bez nadmiernej spiny, że muszę, że trzeba… Nie będę już modelką w rozmiarze 34, moje ciało nie będzie perfekcyjne i już zawsze będę za kogoś odpowiedzialna, ale moje życie to nieustające branie i dawanie… miłości, ciepła i uwagi. To bezcenny kapitał, najcenniejszy na świecie. Moje mieszkanie przez długie lata nie będzie perfekcyjnie wysprzątane i jeszcze nie raz nadepnę bosą stopą na klocek lego i będę przeklinać na tyle cicho by nie obudzić dzieci. Gdy będę zmęczona namówię męża, by zabrał nas na obiad do Johna Burga, gdy ktoś zapyta czemu mało postów odpowiem, że zakochałam się w synu i kreatywność uleciała na chwilę do nieba.
Czas wybaczyć sobie, objąć matczynym ramieniem i wytłumaczyć, że nie wszystko można mieć, że są chwile zwątpienia, że można być zmęczonym, że nie zawsze trzeba być perfekcjonistką i raz na jakiś czas zadziałać spontanicznie. Najbardziej na świecie chciałabym wyrzucić z serca moje poczucie winy i przekonanie, że nie jestem wystarczająco dobra… wiem, że wiele z Was ma taki sam problem jak ja. Życzę Wam z całego serca by te niechciane uczucia zastąpiła duma, że dajecie radę i spełnienie… bo każda z nas chce czuć się nie tylko spełnioną mamą, ale przede wszystkim spełnioną kobietą.
50 odcieni macierzyństwa….